O starym rzeczy porządku – odsłona III: Z pamiętnika Pani Zofii

Wojna, trudy codzienności, kasyno i produkcja granatów… Brzmi jak kilka słów zapowiadających fabułę filmu akcji? Nic bardziej mylnego. To krótka zapowiedź kolejnej ścieżki cyklu O starym rzeczy porządku, w którym cofając się w czasie zapraszamy do wspomnień z przeszłości nieżyjącej już mieszkanki Łaz – pani Zofii, która w następujący sposób opisywała dawne Łazy: W Łazach w okresie przedwojennym była bardzo trudna sytuacja mieszkańców, wielu było bezrobotnych. Przy ulicy Kościuszki w domu państwa Mędrków było kino „Corso”. Oni zresztą byli jego właścicielami (obecnie Bank Spółdzielczy w Wolbromiu). Jak wspomniała pani Zofia, w budynku tym mieszkanki Łaz – „panie kolejarki”, czyli żony pracowników kolei, gotowały dla najuboższych zupy, które w bańkach sobie odbierali. Tak opowiadała o życiu w Łazach: Sytuacja wielu rodzin była trudna również dlatego, że osoby bezrobotne nie miały wsparcia finansowego w postaci zasiłku, jedynym wsparciem były dary żywnościowe, np. mąka, kawa i wiele innych artykułów spożywczych, które pochodziły  z przestarzałych zapasów wojskowych. Był to trudny czas dla mieszkańców Łaz i okolicznych miejscowości, zamknięto cementownię Tymienieckiego (pozostałości jej to budynek znajdujący się w pobliżu stacji benzynowej w Łazach). Wówczas pracę można było dostać jedynie na kolei, „Szamotownia” wtedy nie była dużym zakładem.

Tata Pani Zofii był malarzem, malował mieszkania i jednocześnie pomagał pani Poleskiej w załatwianiu podziału majątku na działki, które sprzedawała nabywcom często na raty. Dlatego też pobierał wpłaty rat np. wartości 5 zł, które przekazywał właścicielce.

Pani Zosia wspominała kobiety, które ze względu na trudną sytuację materialną przychodziły do bogatych rodzin kolejarskich i prały odzież, pościel, ręczniki: Często zajęcie to było jedynym źródłem pozyskania jakichkolwiek pieniędzy na potrzeby rodziny. Prało się wówczas w piwnicy na pralce tzw. tarce. Najpierw kobiety nosiły wodę, grzały ją w dużych kotłach na piecu. Po pierwszym praniu na tarce gotowały pościel, ręczniki w kotłach i ponownie już po wygotowaniu znów przepierały wszystko na tarze. Następnie w baliach wielokrotnie płukały całe pranie. Obrusy, pościel bawełnianą krochmaliły, aby po wysuszeniu i uprasowaniu były piękne sztywne i lśniące czystością. Kobiety te często prały w bardzo trudnych warunkach. Była to wielogodzinna ciężka praca. Bywało tak, że otrzymywały pożywienie, śniadanie, obiad, a nieraz jeszcze pożywienie dla dzieci i zapłatę. Zdarzało się również i tak, że pracowały za marne jedzenie i wynagrodzenie.

 Pani Zofia opowiadała również o kobietach z okolicznych wsi, które wstawały często o 2 lub 3 w nocy, pakowały w chustkę trochę jajek, śmietany, mleka i szły do miasta pieszo lub jechały furmanką aby wszystko to sprzedać, by móc kupić naftę lub inne potrzebne artykuły, które niedostępne były na wsi. Warto dodać, że okoliczne wsie nie były wówczas zelektryfikowane.

 Przenieśmy się we wspomnieniach także do czasu II wojny światowej. Wtedy to Pani Zofia pracowała w kasynie w Łazach, którego właścicielem był Ludwik Nierada z żoną. Mieściło się ono w budynku obecnego Domu Kultury. Pracowała w nim wraz z innymi trzema Polkami. Dziewczęta pracowały w kuchni, myły naczynia i pomagały w gospodarstwie. I tak byłoby zapewne do czasu zakończenia wojny, gdyby nie zdarzenie, które miało miejsce pewnej niedzieli. Otóż Pani Zofia jadła obiad, kiedy do właścicielki kasyna przyjechała kuzynka. Wskazała jej na zabłocone buty i nakazała je wyczyścić. Pani Zofia  odeszła od stołu i już nie wróciła, a butów nie wyczyściła. Ponieważ w czasie wojny wszyscy od czternastego roku życia zobowiązani byli do pracy, postanowiła się zgłosić w Zawierciu do tzw. Arbeitsamtu. Miała już ustaloną pracę w Łazach, że będzie sprzątała w baraku Czerwonego Krzyża, który malował jej ojciec. Stał on w pobliżu obecnego tunelu w Łazach. Na nic się stało tłumaczenie, że jest tam potrzebna. W dniu zgłoszenia do biura było zapotrzebowanie na pracowników do fabryki broni w Gliwicach. Niestety tam została skierowana do pracy… Mieszkała w barakach, których pilnowali Niemcy i pracowała w zakładzie, który produkował granaty. Szczęśliwie udało jej się doczekać wyzwolenia.

Skip to content